Wielka  Noc jest  niezwykłym  czasem w  naszym  Kościele.  Jest to  także bardzo  dobry  czas  i miejsce żeby  ochrzcić  dziecko właśnie  w tę  Wielką  Noc. Zapraszamy  rodziców  do  podjęcia decyzji  i czekamy  na  informację. Katechezę chrzcielną trzeba najpierw głosić rodzicom, aby dobrze zrozumieli, na czym polega istota Chrztu Świętego. Dopiero to pozwoli im wprowadzać dzieci w tajemnice rzeczywistości ich chrztu. Kościół w czasie obrzędów chrztu wskazuje na wagę tego zobowiązania, które biorą na siebie rodzice.

autor: o. Janusz Jędryszek OFM Conv

Katechezę chrzcielną trzeba najpierw głosić rodzicom, aby dobrze zrozumieli, na czym polega istota Chrztu Świętego. Dopiero to pozwoli im wprowadzać dzieci w tajemnice rzeczywistości ich chrztu. Kościół w czasie obrzędów chrztu wskazuje na wagę tego zobowiązania, które biorą na siebie rodzice.

Bez świadomości

Kościół w czasie obrzędów chrztu wskazuje na wagę zobowiązania, które biorą na siebie rodzice:

„Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla swoich dzieci, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania ich w wierze, aby zachowując Boże przykazania miłowali Boga i bliźniego jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?”

Rodzice odpowiadają: „Jesteśmy tego świadomi.” Myślę jednak, że przeważająca część rodziców odpowiada nie zdają sobie sprawy z wagi wypowiadanych słów. W tym artykule pragnę więc uwrażliwić rodziców, by zbyt pochopnie nie chrzcili swoich dzieci. Kościół ustanowił prezbiteria stróżem sakramentów, aby nikt, kto nie jest powołany, nie miał no nich dostępu. Sakramenty należą do Tajemnicy Kościoła, są jego skarbem. Tajemnica wykradziona lub nie rozpoznana potrafi zniszczyć, zmiażdżyć. Tak samo sakrament przyjmowany bez świadomości może obrócić się przeciwko człowiekowi.

Chrzest nie przesądza

Niektórzy myślą, że koniecznie trzeba ochrzcić dziecko jak najszybciej po jego narodzinach bo może umrzeć. Tymczasem chrzest nie ratuje go od śmierci. Zapewniam was, że zarówno Wy, jak i Wasze dzieci umrzecie. Chrzest właśnie na tym polega, aby codziennie umierać dla siebie, dawać się wykorzystywać. Ma uzdalniać nas do tracenia życia, bo droga Chrystusowa jest drogą wyniszczenia. Prowadzi nas ona co dzień przez śmierć, gdy nieustanie musimy z czegoś rezygnować, przyjmować ból, nie odpłacać złem za zło, akceptować brak pieniędzy i obecność tych, którzy nas niszczą. Gdy wchodzimy na śmierć dobrowolnie jak Chrystus wówczas z tej postawy wypływa błogosławieństwo i życie.

Z tego powodu kościół pierwotnie chrzcił tylko w Wielką Noc- chrzest bowiem znajduje się w samym centrum Paschy. Obecnie rodzice, którzy chcą poczekać z chrztem do Wielkiej Nocy często muszą wiele wycierpieć, a najwięcej ze strony tych „pobożnych”, którzy często mówią: „Słyszał kto, aby tak długo poganina trzymać?”

Tymczasem dziecko rodziców chrześcijańskich nie jest poganinem, lecz katechumenem! W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wcale nie spieszono się z chrztem, a były to przecież czasy prześladowań. Osoby związane z chrześcijaństwem żyły w stałym niebezpieczeństwie śmierci.

Z tego wynika, że chrzest o niczym jeszcze nie przesądza, gdyż nie jest powiedziane, że tylko ochrzczeni będą zbawieni. Nie gwarantuje również tego, że dzieci będą zdrowsze, mądrzejsze, lepsze, że będą miały powodzenie, osiągną sukces i nic złego im się nie stanie. Nie jest więc „sposobem na Pana Boga”, gwarancją, że będzie On obdarzał łaską nasze dziecko.

Bóg błogosławi każdemu dziecku, nie tylko ochrzczonemu. On miłuje wszystkich. W religiach naturalnych jest ukryta intencja, by zdobyć „sposób na Boga”. My możemy być pewni, że On jest po naszej stronie i nie musimy zabiegać o Jego względy. Bóg jest życzliwy dla każdego, nie ma względu na osoby, nie miłuje nas bardziej od pogan.

Miłość istotą życia

Istotą grzechu nie jest fakt, że coś jest nam zabronione, lecz to, że grzech nam samym szkodzi. Myślimy w swej naiwności, że gdy popełniamy grzech, to krzywdzimy Boga albo Go zasmucamy. Bóg jest Bogiem, a nie człowiekiem i niczego nie możemy mu dodać ani odebrać. Grzech niszczy nas samych, jest jak bumerang- gdy go popełniamy, prędzej czy później w nas uderza.

Bóg nie chce naszej śmierci i dlatego daje man ograniczenia. Człowiek zaznaje śmierci, gdy sięga po zakazany owoc. Śmierć w Słowie Bożym oznacza nie tylko śmierć fizyczną, lecz jest przede wszystkim niezdolnością do miłowania. Człowiek, który nie miłuje, jest „chodzącym trupem”.

Miłość jest istotą życia. Bóg jest miłością. Ten, kto doświadczył śmierci przez grzech, jest trzymany w terrorze szatana. Boimy się śmierci, toteż za wszelką cenę chcemy zatrzymać życie dla siebie, nawet „idąc po trupach”

Śmierć nie jest końcem

Przez chrzest, który jest zanurzeniem w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, jesteśmy uzdolnieni do miłowania w wymiarze krzyża. To Jezus pokazuje nam miłość w wymiarze krzyża i sam dobrowolnie wchodzi w śmierć.

Jezus ukazuje nam, że śmierć nie jest kresem. Krzyż jest źródłem życia, błogosławieństwem. Chrystus zachęca nas, byśmy podobnie jak On weszli w tę śmierć, byśmy zaakceptowali fakt, że inni nas niszczą lub są dla nas niesprawiedliwi.

Wobec krzyża możemy przyjąć tylko dwie postawy- zaakceptować go lub odrzucić. Jednak wyeliminować krzyża z naszego życia nie możemy. Chrystus pierwszy pokazał, że krzyż nie niszczy, nie miażdży. Za śmiercią jest życie.

Szatan daje nam namiastkę życia, jego atrapę. On kłamie mówiąc”Musisz unikać śmierci, bólu i cierpienia, bo tam kończy się życie”Tymczasem poprzez chrzest , który stanowi zanurzenie w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, jesteśmy uzdolnieni do miłowania w wymiarze krzyża.

Chrzest zobowiązuje

W chrzcie świętym Bóg otwiera nasze serca i uzdalnia nas do miłości. Jest to jednak tylko uzdolnienie. Chrzest niczego jeszcze nie załatwia. Nie jest problemem ochrzczenie wszystkich, lecz to czy ochrzczeni będą mieli zdolności do wykorzystania otrzymanego daru, do jego rozwoju. Bóg nie daje nam nic gotowego.

Prawdą jest , że źródło zostało przez chrzest otwarte, ale to nie wystarcza. Koniecznością staje się formacja chrześcijańska, czyli katechumenat, w tym wypadku po chrzcie. Potrzebna jest ona, by nie źródło zostało od razu zasypane, ale by coraz bardziej otwierało się i mogło tryskać z mocą. Uzdolnienie nas nie determinuje, gdyż nadal pozostajemy wolni. Wobec każdego daru Bożego człowiek zachowuje wolność.

Gdy źródło nie jest pielęgnowane przez rodziców i chrzestnych, szybko ulega zatamowaniu. Trzeba więc dołożyć starań, by miłość mogła z nas rzeczywiście tryskać. Po chrzcie nie należymy już do siebie samych. Nasze życie jest dla Boga i dla innych.

Co się dzieje, gdy ktoś został został ochrzczony, a nie żyje według przykazania miłości? Tym gorzej dla niego, że przyjął chrzest. Na Sądzie Ostatecznym lżej będzie ludziom bez chrztu, niż ochrzczonym, którzy nie miłowali. Bóg nie będzie nas sądził z tego czy jesteśmy ochrzczeni lub czy chodziliśmy do kościoła, lecz z tego jak wypełniliśmy przykazanie miłości.

Nie będziemy się mogli tłumaczyć: „Panie, to było ponad nasze możliwości”, bo skoro jesteśmy ochrzczeni, to Bóg nas uzdolnił do takiego życia. Wtedy chrzest obróci się przeciwko nam. Nieochrzczeni zgodnie z prawdą będą mogli powiedzieć, że taka miłość przekraczała ich możliwości.

Nie wolno więc lekkomyślnie podchodzić do sakramentu chrztu. Rodzice chcą dobra dla swoich dzieci, ale często nieświadomie sprowadzają na nie zło. Dlatego wzywam wszystkich, by się dobrze zastanowili, zanim przyjmą na siebie tak zobowiązujące zadanie.

o. Janusz Jędryszek OFM Conv